W wywiadzie dla niemieckiego SZ-Magazin lider zespołu Bon Jovi opowiedział szczerze o tym, jak ciężki był dla niego okres po odejściu Richiego.

Rozstanie z Samborą stanowiło dla Jona bardzo ciężką próbę. Jon stwierdził, że właściwie do tej pory nie rozumie, co takiego stało się w marcu 2013 roku, iż jego najlepszy przyjaciel postanowił opuścić bez słowa jego i resztę zespołu. W zasadzie od tamtego czasu nie rozmawiali ze sobą.

Wyjawił również, że po zakończeniu trasy “Because We Can”, przez cały 2014 rok zmagał się z olbrzymimi problemami psychicznymi, na czele z kryzysem tożsamości i wypaleniem zawodowym, jakiego dotąd nigdy nie doświadczył. Na szczęście, dzięki pomocy psychologów, przyjaciół i przede wszystkim żony, udało mu się przezwyciężyć wszystkie problemy. Gdyby nie ciągłe wsparcie Dorothei, a także nieustanne zapewnienia ze strony Tico i Davida, że dadzą radę, zapewne zespół przestałby już istnieć.

Jon jest także w pełni świadom swoich ograniczeń – zdaje sobie sprawę, że jego głos nie jest już taki, jak dawniej. W pewnym momencie miał zamiar nawet zrezygnować z jakichkolwiek występów na żywo. I znowu – po namowach kolegów z zespołu zmienił zdanie, jednak raczej nie powinniśmy się spodziewać, że zespół będzie grał nadal tak długie i wyczerpujące trasy, jak dotąd. Na razie zespół ogłosił więc tylko amerykańską trasę – 20 koncertów, na które Jon szykuje formę wokalną. Od tego, jak wypadnie w trakcie tych występów, zależą dalsze plany zespołu. Trzymajmy zatem kciuki, by wokal Jona zabrzmiał na amerykańskich scenach na tyle obiecująco, że sam artysta nabierze chęci na kolejne występy – tym razem w Europie. Na ogłoszenie ewentualnej europejskiej części trasy będziemy zatem musieli zapewne poczekać przynajmniej do marca.

Najciekawsze fragmenty wywiadu, przetłumaczone z języka niemieckiego na angielski, można przeczytać w tym poście na naszym forum.