medicineman90 napisał(a):czy nikt tego chłopa nie może złapać za mordę i ustawić do pionu? Czy faktycznie tylko Jon miał na niego jakikolwiek wpływ? Doskonale rozumiem że alkoholik wyjdzie z nałogu tylko gdy sam będzie tego chciał... Ale musi mieć jakiś bodziec.
To nie jest takie proste. Nawet gdyby Sambora nie narobił sobie w ostatnim czasie wrogów, to może nie być takiej siły, która by go przekonała. Alkoholicy potrafią być nie tylko uparci, ale ich postrzeganie co jest dla nich dobre, a co złe potrafi obrócić się o 180 stopni. Ludzi, którzy go będą wyzyskiwać uważać za przyjaciół, a tych, którzy chcą mu pomóc - wręcz przeciwnie.
Do tego dochodzą problemy typowo psychiczne. Chris Cornell też miał przecież wokół siebie ludzi, którzy go kochali. Zdaje się, że każdy przyszły samobójca ma i nawet jeśli kogoś dopadnie depresja, to każdy bez wyjątku będzie mu powtarzał, że będzie dobrze, że nie ma powodu do zmartwień, że życie jest piękne... a oni i tak je sobie odbierają.
A z alkoholikami to już przerobiłem wiele dziwnych przypadków, z czego zdecydowanie najsmutniejszym jest przypadek ojca mojego kumpla. Facet był strażakiem, porządnym, zdyscyplinowanym, prawdziwym kurde mężczyzną. Do czasu, kiedy odszedł na emeryturę. Zaczął się bowiem... nudzić. A z nudów zaczął pić. Dwa lata później zachlał się na śmierć. Serio. To jest historia nie do uwierzenia, ale wydarzyła się naprawdę.
Richie dostaje od życia po dupie i z każdym dniem dostaje coraz więcej powodów, żeby uciekać do alkoholu. Życie bez tego przestało mu smakować. Nie chcę być złym prorokiem, ale ten pacjent może być nieuleczalny...