Koncerty 2018

Wszystko co dotyczy szeroko pojętego działu muzyki, innych zespołów itp.

Moderator: Mod's Team

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
M.J.
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 832
Rejestracja: 2 listopada 2012, o 21:17
Ulubiona płyta: These Days

Re: Koncerty 2018

Post autor: M.J. »

EVENo pisze:Kogo pojutrze mam szansę minąć będąc na spacerze w Parku Śląskim? ;)
Mnie! Pod warunkiem, że to będzie przed lub po koncercie, bo w trakcie będę jednak w środku :D Ale moja propozycja zlotu na parkingu jest nadal aktualna, bo z tego co wiem nazbiera się tam niezła gromadka fanów BJ...



A jest tu jakiś szczęściarz (lub "szczęściarz", bo z taką opinią też się spotkałam) z biletem na Stonesów? Skywalker, poza Tobą. :D
His momma said he was crazy - he said 'Momma, I've got to try'.
Awatar użytkownika
EVENo
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1584
Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
Ulubiona płyta: New Jersey
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Kontakt:

Re: Koncerty 2018

Post autor: EVENo »

Mnie jednak nie będzie, wczoraj miałem wypadek na rowerze - złamana ręka i szyta głowa (a miałem kupić kask), do tego liczne rany na nogach. Moze dźwięki ze Stadionu dotrą do mojego okna i usłyszę Myszkę Miki z zespołem :P
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
usunięty użytkownik 4858

Re: Koncerty 2018

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

Szybkiego powrotu do pełni formy!

P.S. Pół żartem pół serio na zmniejszenie stresu: Wykorzystaj "okazję" Wreszcie masz szansę zobaczyć jak będzie wyglądał tatuaż BJ lub Pearl Jam na Twojej ręce ;)
P.S. II. No chyba, że nie masz założonego gipsu:O ;)
Jak by nie było szczere życzenia zdrowia Forumowiczu!
Awatar użytkownika
EVENo
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1584
Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
Ulubiona płyta: New Jersey
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Kontakt:

Re: Koncerty 2018

Post autor: EVENo »

Tomker pisze:Szybkiego powrotu do pełni formy!
Dzięki, Tomker! Ale nawet ze złamaną ręką i po całym dniu chodzenia po lekarzach, usunąłbym niechciane posty szybciej, niż admini :D Mimo to, czeka mnie dosyć ciężki okres, pełen ograniczeń i gojących sie ran...
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
Awatar użytkownika
Adrian
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4410
Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Koncerty 2018

Post autor: Adrian »

Zazwyczaj nie pisze swoich relacji i spostrzeżeń z koncertu, bo koncert to przede wszystkim osobiste emocje i nie lubię rozkładać tego na czynniki pierwsze, ale w przypadku koncertu Gunsów pokuszę się na krótką recenzje.
Na koncert wybrałem się z dwóch powodów:
1 Gunsi to legendy rocka i jeden z moich ulubionych zespołów rockowych.
2.Ceny biletów z racji średniej sprzedawalności zeszły w akceptowalną kwotę 150 zł. Obecnie ceny biletów przechodzą granice rozsądku i dobrego smaku. Powiedziałem sobie, że nie dam więcej niż 200 zł dla zasady.

Na koncert nie nastawiałem się jakośc specjalnie, bo urywki z youtuba nie zachęcały jakoś do wielkiej ekscytacji. Ani wokal, ani prezencja nie była porywająca w tym co widziałem. Dodatkowo Panowie mają swoje lata.. No i chyba najważniejsze - po zespole który wraca do wspólnego grania dla kasy pomimo tego, że przez wiele lat pałali do siebie nienawiścią to raczej nie można się spodziewać specjalnej chemi na scenie.
Część się potwierdziła część nie. Osobiście liczyłem, że to będzie koncert z pokroju 5-6/10. Było lepiej, ale niestety część sie potwierdziło.

Zacznijmy od plusów:
+ Muzyka -> Koncert to prawdziwa uczta gitarowa i widać, że warunkiem wspólnego powrotu było to, że Slash i Richard mają mieć spory wkład w koncert. Dla mnie to więcej było tej dwójki + Duffa niż Axela. Axel sklejał całość. To zdecydowanie nie był koncert typu Axel + Inni.
+ Wokal -> Zdecydowanie zaskoczył na plus. Spodziewałem się starego skrzeczącego dziadka, a tu Axl dał rade i to bardzo na plus. Owszem miał problemy w wykonaniu moich ulubionych utworów jak np Better czy Don't Cry, ale rockowi wokaliści tak mają w tym wieku i trzeba się z tym liczyć. Jak na swój wiek wokal solidny, mocny, ale niepotrzebnie sztucznie wspierany/wzmacniany przez efekt, który dawał po uszach.
+ Jakość -> Pod względem muzyki Panowie trzymają super poziom. Pod względem wokalnym Axel jak na swój wiek daje rade więc to co najważniejsze jest pomimo lat na wysokim poziomie.
+ Scena + Oprawa -> Najwyższy poziom. Nic specjalnego, ale spełnia swoją funkcje. Coś jak scena Bon Jovi w 2006 roku.
+ Dżwięk -> Byłem na trybunach i trzeba przyznać, że w sumie w 4 rożnych miejscach na jakich dane mi było słyszeć support i zespół, to dźwięk był bardzo dobry. Początkowo chyba w miksie Axel był za bardzo w tle, ale później naprawili ten błąd.
+ Cover Pink Floyd -> Dla mnie najlepszy moment koncertu. Wszystko tutaj mi się podobało. Od aranżacji, wykonania po scenę. 2jeczka na szczycie sceny na tle chmur - kapitalny widok.
+ Najlepsze dla mnie momenty to -> Wish You Where Here!, Ojciec chrzestny, Better, Jungle, November Rain i Knockin


Teraz czas na minusy których jest niestety zdecydowanie więcej:
- Od razu widać, że to nie jest grupa przyjaciół i zespół w którym jest chemia. Każdy gra pd siebie, każdy stara się pokazać, że jest dobry w tym co robi. Dobrze im to wychodzi, ale odczucie mam, że to są indywidualności które sklejane są w całość dzięki wokalowi Axla. Przez cały koncert udało mi się dostrzec jedną interakcje między Axlem i Slashem - Pod koniec koncertu dotknął go po plecach. Totalnie nie bawili się między sobą. Tym sposobem widzieliśmy dobry, solidny warsztatowo koncert, ale bez tej specjalnej magii.
- Nie sądziłem że z Axla taki słaby showman! Skupił się tylko na śpiewaniu, a kontakt z publiką był na bardzo niskim poziomie. Tutaj nie ma nawet co porównywać do innych liderów. Axl potrafił zaangażować stadion dosłownie w 1! utworze - Knocking On Heavens Door. Ja rozumiem, że nie każdy musi dbać o taki apekt, ale nigdy nie sądziłem, że zespół który ma w swoim repertuarze takie stadionowe hymny nie potrafi tego wykorzystać. Szokujący był dla mnie widok siedzących trybun przy Sweet Child Of Mine czy November Rain.
- Nigdy nie sądziłem, że będe siedział na rockowym koncercie. Widziałem dziesiątki koncertów i nigdy nie widziałem, aby trybuny siedziały na całym koncercie. Na wczorajszym koncercie 99,9% ludzi na trybunach siedziało na 99,9% czasu koncertu. W sektorze na przeciwko sceny stały dosłownie 3 osoby! Dziwne to było dla mnie uczucie i trochę przykre.
- Publika - ja rozumiem, że jak zespół nie próbuje nawiązać integracji to ciężej podnieść tyłek z siedzenia, ale Gunsi mają takie kawałki, że nie sposób usiedzieć. Widocznie trafił swój na swego. Siedzenie na trybunach, brak śpiewania jakiejkolwiek piosenki, brak machania rękoma. Duża część ludzi przeżyła koncert bez emocji. Cieszyć się należy, że chociaż klaskali ;/
- Długość koncertu. Koncert trwał 3,5 godziny. Nigdy nie sądziłem, że długość koncertu może mi przeszkadzać. Niestety, ale Panowie tak bardzo chcieli się popisać swoimi popisami, że rozciągnęli show poza rozsądną granice. Przykry jest widok jak kończy się podstawowa część koncertu a ludzie sporymi grupami wychodzą przed bisem. Myślę, że dla przeciętnego słuchacza 3,5 godziny głośnego grania powoduje, że ludzie stają się zmęczeni. Osobiście wole wyjść z koncertu z lekkim niedosytem tak, że chcę od razu więcej. Gunsi mnie tak nasycili, że nie potrzebuje ponownie już iść ich koncert i w trakcie pozwoliłem sobie pójść do WC, a rzadko mi się to zdarza.
- Miejsca. Smutne czasy mamy, że legendarny zespół i w PL popularny nie jest w stanie wyprzedać połowy stadionu. Bardzo dużo miejsca wolnego na płycie. Trybun tylko 16 z 40 dostępne do sprzedaży a pomimo tego pełno pustych miejsc. Plusem tego jest to, że można spokojnie z tego skorzystać i przejśc w inne miejsce. 70% koncertu oglądaliśmy z trybuny na przeciwko sceny. Było tam tyle miejsca, że spokojnie mogliśmy się położyć na siedzeniach i oglądać na leżąco. Dla porównania na koncerty Jay Z i Beyonce sprzedawano bilety z za sceny. Na Gunsów pustawo pomimo akcji obniżenia cen biletów tuż przed koncertem.
- Zazwyczaj nie pijam piwa na koncertach, ale pierwszy raz się spotkałem, aby było dostępne tylko piwo free na "rockowym" koncercie

Ogólnie dla mnie koncert ok. Takie 7/10. Bez fajerwerków, bez zabawy (od strony publiki) ale solidnie, rockowo i muzycznie na dobrym poziomie (stąd wysoka nota). Zdecydowanie wolałbym zobaczyc ich jednak na początku lat 90tych. W moim Top 20 koncertów raczej się nie znajdą, ale jestem zadowolony, że usłyszałem ich na żywo.
01.Stuttgart 2006
02.Lipsk 2008
03.Drezno 2011
04.GDAŃSK 2013!!
05.WARSZAWA 2019!!

Please Wait.....Loading....
kikusia28
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1310
Rejestracja: 26 maja 2008, o 20:49
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Koncerty 2018

Post autor: kikusia28 »

Niestety magia stadionu Śląskiego uleciała. Na meczach naszej Reprezentacji jeszcze jej odrobinę zostało, ale na koncertach już nie. Przynajmniej takie odczucia mam po wczorajszym dniu.
Dawno nie widziałam takiego drewna, zarówno na płycie jak i na trybunach. Pierwsze oznaki tego, że ta publiczność w ogóle tam jest były o godz. 22, na Sweet Child.
Rozumiem, że każdy przeżywa muzykę inaczej, ale żeby kuźwa cały stadion przeżywał tak samo to jest trochę dziwne.
Jednym słowem koszmar. Nigdy wcześniej takiego czegoś nie widziałam.
Zespół na plus, Axl również. Myślałam, że na żywo nie zniosę jego głosu, ale jednak było całkiem spoko.
Pierwszy raz kupiłam bilet na kilka godzin przed koncertem, ale cieszę się że to uczyniłam i że w końcu ich zobaczyłam. Zaspokoiłam wreszcie swoją ciekawość :D
Awatar użytkownika
EVENo
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1584
Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
Ulubiona płyta: New Jersey
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Kontakt:

Re: Koncerty 2018

Post autor: EVENo »

Moja znajoma była na płycie i z samego koncertu była niezwykle zadowolona, ale z postawy publiczności również nie. Pewnie byłoby odrobinę inaczej, gdyby poszła z nią chociaż jedna inna osoba... Ja sam z kolei, ze względu na moją kontuzję, mogę powiedzieć tylko tyle - kiedy Metallica grała na starym Stadionie, to było ją słychać na moim osiedlu na tyle dobrze, że szło nawet rozpoznać, jaki utwór grają. Wczoraj zastała mnie głucha cisza.
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
Awatar użytkownika
M.J.
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 832
Rejestracja: 2 listopada 2012, o 21:17
Ulubiona płyta: These Days

Re: Koncerty 2018

Post autor: M.J. »

Adrian pisze: Publika - ja rozumiem, że jak zespół nie próbuje nawiązać integracji to ciężej podnieść tyłek z siedzenia, ale Gunsi mają takie kawałki, że nie sposób usiedzieć.
W takim razie ciesz się, że nie widziałeś tej żenady na trybunach w trakcie koncertu Stonesów... :whoeva:


Ech, najwyraźniej w dobie jutuba ludzie już zapomnieli jakie zachowanie na koncercie jest wskazane. :D
His momma said he was crazy - he said 'Momma, I've got to try'.
kikusia28
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1310
Rejestracja: 26 maja 2008, o 20:49
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Koncerty 2018

Post autor: kikusia28 »

Chyba nie chodzi tylko o samo nagrywanie. Zdarza mi się uczestniczyć w koncertach na których są sami młodzi ludzie z komórkami, a mimo to potrafią się super bawić. Najgorzej jest podczas występów tzw legend.
Jakieś to nasze społeczeństwo robi się sflaczale.
Awatar użytkownika
prezes1
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 3514
Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
Ulubiona płyta: These Days i NJ
Lokalizacja: Lublin

Re: Koncerty 2018

Post autor: prezes1 »

Koncert super! Slash rewelacja! W 3.5h dostałem wszystko co chciałem! :)
Nagłośnienie na płycie z tyłu po prawej stronie słabizna, basów nie słychać oraz perkusja cieniutka. Poza tym od tego zadaszenia dźwięk się odbijał i tworzyło się jakieś echo/dudnienie...Stary Śląski to już historia niestety.
Rekord w długości koncertu wyrównany(Bruce grał tyle samo). :)
Byłem na nowych gunsach wcześniej i tamtych bez Slasha i Duffa można sobie o d..ę potłuc. Nie ma porównania!
Co do publiki - nie potrzebuję jej aby się dobrze bawić ale rzeczywiście koszulki to mieli wszyscy a np. Don't Cry to już nie znali. Nie mówiąc już o coverach, tu już nie mieli pojęcia co jest grane... ;)
Generalnie - Gunsi i Wampiry to koncerty tego roku jak dla mnie! :)
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
usunięty użytkownik 4858

Re: Koncerty 2018

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

w tym roku nie pojechałem na Gunsów, ale z tego co słyszałem nie było gorzej niż na koncercie w Gdańsku, a tam było bardzo dobrze (jeśli nie liczyć smutnych lanserów :D ). Znajomym najbardziej brakowało powrotu bromansu pomiędzy Axlem i Slashem, ale podobno osobno mieli lepsze nastroje niż w Gda.

Póki co w tym roku najbardziej żałuję, ze nie udało mi sie dojechać na UKJ i Wampirów, już sobie obiecałem, ze przy następnej okazji bardziej postaram się o wolny termin na dni ich występów.

Jak dotąd na moim koncertowym podium roku są: mistrz Bonamassa, lepszy niż stare wino Billy Idol i stabilny na wysokim poziomie Brian Adams, zaraz za podium rewelacyjni Rival Sons. Reszta dużo niżej... Ale jeszcze sporo koncertów do końca roku, może ktoś dołączy do elity :D

W niedzielę daję szansę Scorpionsom, Joego i Billiego raczej nie przeskoczą, ale Sonsów i Adamsa? Kto wie? :)
Awatar użytkownika
EVENo
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1584
Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
Ulubiona płyta: New Jersey
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Kontakt:

Re: Koncerty 2018

Post autor: EVENo »

Pozwolę sobie krótko podsumować miniony Pol'and'Rock Festiwal.

Był to szósty Woodstock w moim życiu - najdłuższy, najgorętszy i pod wieloma prywatnymi względami najlepszy (gorzej, że większość koncertów oglądałem z tyłu, bo ze złamaną ręką ani nie popogujesz, ani nie ponosisz ludzi na lotniku, ale i tak bawiłem się świetnie!)

Na początek kilka spraw organizacyjnych. Niestety, festiwal ma całą masę bolączek, o których mógłbym popełnić długi artykuł, ale skupię się na najważniejszym - przeludnienie, które w połączeniu z barierkami i zbyt dużą liczbą atrakcji pobocznych sprawia, że przemieszczanie się między scenami jest czasem niemożliwe. Najbardziej zdenerwowało mnie, gdy chciałem iść na Big Cyca - zespół za duży na Małą Scenę, brak miejsca na przemieszczanie się przez niepotrzebnie wydłużoną Strefę Lecha i w efekcie oglądałem w niebezpiecznym ścisku czubek łysej głowy Skiby na telebimie... ale koncertu już nie słyszałem! Dlaczego? Bo zagłuszała go muzyka dla skończonych kretynów ze Strefy Playa.

Ale odłóżmy to na bok - porozmawiajmy o muzyce.

Po pierwsze - Hunter! Wrócili do formy, że ho ho! Obawiałem się tego występu, bo wielu moich znajomych mówiło, że od kilku lat grają kiepskawo, ale w tym roku naprawdę dali czadu i zdaje się, że nie tylko odzyskali starych fanów, ale też zyskali całkiem nowych. Kapitalny występ!

Mniej polubiłem się z Gojirą. Niektóre piosenki były nawet w porządku, ale przy wielu uznawałem, że to muzyka bez sensu. I nie wiem jak to lepiej opisać. Zdecydowanie bardziej podobał mi się Alestorm ze swoim typowo pijackim rockiem. W ich występie też wiele rzeczy było bez sensu, ale tam dokładnie o to chodziło.

Enty w moim życiu koncert Tabu to kolejny raz, kiedy wspieram ten zespół. Ich występy to dla mnie już rutyna i również na Woodzie nie pokazali niczego nowego, nawet jeśli zagrali dwie nowe piosenki. No ale jestem z nimi od czasów, gdy na ich koncerty mało kto chodził, więc nie mogło mnie zabraknąć także tu. Znacznie ciekawszy był projekt Wojtka Mazolewskiego, który dał publice chwilę wytchnienia. Świetny koncert ze znakomitymi gośćmi.

A potem poszedłem spać. To znaczy usiąść ze znajomymi pod sceną i tam próbować nie usnąć przed Iris. Goo Goo Dools naprawdę sprawiło, że po raz pierwszy odkąd przyjechałem do Kostrzyna zachciało mi się spać. A przyjechałem w niedzielę i widziałem wszystkie wschody, zarówno Słońca, jak i Księżyca (przepiękne z resztą). Gdy już dogorywałem, zespół zaczął grać upragnione Iris. I wiecie co wtedy się stało? Oparłem się o ramię mojej dziewczyny i naprawdę usnąłem xD No niestety, zapowiadało się na piękny, wzruszający moment, ale to oczekiwanie sprawiło, że urok prysł i chwila ta stała się nieco przereklamowana. Zdecydowanie bardziej romantycznie było, gdy Waglewski grał "Gdybym".

Następnego dnia przyszedł czas na Nocnego Kochanka. Ja, ze względu na kontuzję, wysłałem pod scenę dziewczynę w zastępstwie, a sam musiałem oglądać koncert na telebimie. Tylko, że telebimu nie było widać! Takiej ilości kurzu nie widziałem na Woodstocku nigdy! Totalny rozpiździel i zasłużony Złoty Bączek, choć śpiewy kilkudniowe festiwalowiczów i spamowanie w radiu sprawiły, że miałem już trochę dość tego zespołu :P Naprawdę, ile razy w ciągu dnia można usłyszeć, że "pędzi jak po*****y"?

No, ale skoro już jechał z nami Szatan, to pojechał też z Judas Priest. Ludzi tyle, że stali na namiotach, ale dało się przeżyć. Koncert pierwsza klasa, choć w stu procentach na warunkach artystów i bez specjalnego zaangażowania. To jest tak wyćwiczony zespół, że daje koncerty jak Turek kebaby. A Wy narzekaliście na to, że Bon Jovi ma monotonne i powtarzalne sety :P Mimo to, była moc i szacun dla Judasów, bo są po prostu wybitni.

Arch Enemy też okazało się być bestią trudną do okiełznania. Kolejna dawka mocy z niemożliwą wokalistką na froncie. No i bez gwiazdorzenia ;)

Ostatni dzień festiwalu to przede wszystkim kapitalny Alpha Blondy. Takiego reggae na żywo chyba nie słyszałem nigdy w życiu. Dużo pozytywnej energii i fantastycznej atmosfery. Zawiódł mnie nieco koncert Lao Che, który już po Hunterze przestał być moim faworytem do przyszłorocznego Złotego Bączka. Występ ciekawy, ociekający jakością, ale chyba nie do końca pasujący do tak wielkiego festiwalu. Trochę nudził i za bardzo skupiał się na najnowszym wydawnictwie zespołu. Jeśli zagrają za rok, oby pokazali coś zupełnie innego.

Counterfeit był fajny, pomimo wielu mankamentów, które mógłbym wytknąć. Mimo to, brzmiał jak typowy zwycięzca zagranicznego Bączka za Małą Scenę i po prostu się podobał. Soulfly był bardzo dobry, choć niewiele z ich występu zapadło mi w pamięć. Zapadł mi w pamięć za to Frank Carter - głównie dlatego, że był to chyba najgorszy występ na tegorocznym Pol'and'Rock. Jego wokal do niczego mnie nie przekonał, podobnie jak ubiór i to całe latanie po publiczności i nieudolne zachęcanie jej do robienia ściany. Powiedziałem "chyba"? Zdecydowanie najgorszy występ w tym roku, ale spodziewałem się tego już na sam widok tego faceta na zdjęciu. Po prostu wiedziałem, że mi się nie spodoba.

In Flames niestety przespałem, podobnie jak Bukartyka, co jest strasznie smutne, ale ogółem festiwal na duży plus. Wciąż znakomita atmosfera, dużo przyjaźni i wspaniałych chwil. A jako doświadczony już Woodstockowicz mogę powiedzieć, że gdyby impreza ta była zawodami na najlepsze kempowisko, to moje Siemianowice Śląskie walczyłyby o zwycięstwo ;) A teraz idę spać, bo kiedyś trzeba.
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
Awatar użytkownika
Adrian
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4410
Rejestracja: 17 września 2005, o 17:02
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Koncerty 2018

Post autor: Adrian »

#1 - Ed Sheeran - Na koncerty chodzę od wielu lat i zawsze miałem nieodparte wrażenie, że najlepsze koncerty (poza paroma wyjątkami) dają artyści którzy w danym etapie swojej kariery są na absolutnym topie. Mają wtedy najwięcej energii, nie kombinują nad rozwiązaniami tylko idą na fali swojej popularności, na fali swojego flow i na pokładzie rozbudzonej w sobie energii. Z biegiem lat ta energia zanika, koncerty są równie dobre, ale nie ma tego "czegoś". Dlatego postanowiłem, że jak będzie możliwość to będę chodził na koncerty topowych artystów w ich najlepszym czasie. Obecnie nie ma popularniejszego solowego artysty, który jest po wydaniu prawdopodobnie swojego najlepszego albumu (ciężko mu będzie go przebić). Co zabawne przed jego wydaniem należałem do grona osób, które za Edem nie przepadały, natomiast nowy album i zapoznanie się z twórczością Sheerana trochę to zmieniło.
Sam koncert to niewątpliwie fantastyczne przeżycie. Po pierwsze Ed występuje na scenie sam z gitarą + tło muzyczne efekty / czasami bas / drugi wokal Eda. Daje to momentami wrażenie klubowego koncertu (gdy efektów jest mniej lub sam akustyk), a czasami normalnego rockowego show (rewelacyjne "Sing"). Dlaczego tak wysoko oceniam koncert? Ed jest w dobrej wokalnej kondycji, a że potrafi śpiewać to każdy znający się na muzyce jest w stanie docenić (niekoniecznie go lubiąc). Publika była prze-genialna. Coś jak koncerty Bon Jovi w Chile itp. Przypomniał mi się również koncert Bon Jovi w Gdańsku, aczkolwiek nastolatki EDa w Warszawie zrobiły jeszcze więcej hałasu. Powiem szczerze, że większych pisków w oczekiwaniu na bis nigdy nie słyszałem. To był szał i musiałem sobie uszy przytkać, bo poziom był wręcz nie do zniesienia przez bębenki. Ja jako, że jestem dosyć wysoki (187cm) to wszystkie te krzyki doskonale zbierałem. Sam Ed był wyraźnie pod szczerym wrażeniem i podchwycił temat tego, że jesteśmy tak głośni. Widać, że sprawiało mu to przyjemność. A artysta szczęśliwy na scenie daje z siebie wszystko. Nie ma co tutaj za dużo opisywać. Wystarczy posłuchać kilku utworów na YT aby wiedzieć jak to wyglądało. Mnie oprócz wspomnianego "Sing", "Thinking Aout Loud", "Photograph" urzekło wykonanie "Perfect". Publika stanęła na wysokości zadania i chociaż tego utworu nie lubię, to brzmiało to po prostu pięknie i miałem ciary na ciele. Kto by nie miał przy takim wykonaniu? (link poniżej). Ed włożył dużo wysiłku aby porwać publikę.. rozmawiał, żartował, reagował na tłum i doskonale się bawił. W miejscu w którym byłem (na wprost sceny, jakieś 10-15 metrów) była bardzo fajna akustyka jeśli chodzi o reakcje publiki. Rewelacyjny efekt jak płyta zaczynała śpiew, a rozchodziło się to do tyłu i na odwrót kiedy trybuny zaczynały klaskać/śpiewać i ten hałas "zbliżał" się do płyty. Na żadnym stadionie nie słyszałem tak fajnego i robiącego świetne wrażenie efektu. Podsumowując. Koncert wpada w moje top10 ulubionych koncertów na jakich dane mi było być.

Polecam:
https://www.youtube.com/watch?v=UZXkQfoGeT4
https://www.youtube.com/watch?v=42eJ32Nq2LU

#1 - In Flames - drugi raz z rzędu okazuje się, że ostatni Woodstockowy koncert okazuje się najlepszy. Zespół raczej mało mi znany. Przesłuchałem kilka kawałków przed wyjazdem, ale nie zachwycił mnie zbytnio. Traf chciał, że trafiłem wtedy na najmocniejsze kawałki, a okazało się, że mają jednak bardziej przyjazne dla ucha. Godzina 2 w nocy nie sprzyja dobremu odbiorowi koncertów (o czym przy GGDolls), ale byłem w miarę dobrym stanie. Stawiłem się przed duża sceną razem ze sporym gronem innych Woodstokowiczów (wystarczy spojrzeć na filmiki że jak na tą godzinę to było ich mnóstwo). Gdy wszedł wokalista na scenę to przez pierwsze kawałki wyglądał na wkurzonego i skupionego na przesłaniu swoich piosenek. Powiedziałem po 3cim kawałku do swoich znajomych, że wokalista jest konkretny i bije od niego szczerość emocji. Czułem, że wokalista porwie tłumy i nie pomyliłem się. Na kolejnych kawałkach tłum pobudzony bawił się na całego. Skakali, biegali, pogowali, a ja razem z nimi. W pewnym momencie zrobili taki rozpiernicz, że na ciele pojawiły mi się ciarki. Jak na zespół którego piosenek nie znam, to wielki wyczyn. Po kilku kolejnych kawałkach wokalista "pękł" i jego nastrój zmienił się diametralnie. Był ewidentnie w szoku widząc co się dzieje. Sam powiedział coś w stylu, że spodziewał się o tej godzinie kilku pijanych polaków, a tu takie niesamowite tłumy i to jeszcze bawiących się jakby była godzina popołudniowa. Cały zespół był mega szczęśliwy z tego co widzą i dało się to odczuć w ich reakcjach, zachowaniu i zabawie. Jak tylko pojawi się koncert na kręciole to z miła chęcią zobaczę go jeszcze raz. Dla takich koncertów warto jechać na drugi koniec polski. Możliwe, że koncert wyląduje w moim top10 najlepszych koncertów jakie mi było widzieć.
Ocena: 6/6!

#3 You Me At Six - Przez długi czas myślałem, że będzie to najlepszy tegoroczny Woodstockowy koncert. Show pełne energii, zespół zachwycony dobrą zabawą publiczności. Tak powinien wyglądać dobry rockowy koncert.
Ocena: 5.5/6

#4 Damian Syjonfam - Jestem pod ogromnym wrażeniem jak pochłonął mnie koncert tego Pana. Reggae to jeden z gatunków bliskich mojemu sercu, ale ze względu na ilość płyt rockowych nie mam czasu się na nim skupić. Koncert bardzo szczery z pozytywną energią. Zdecydowanie chłopak porwał ludzi znajdujących się w namiocie jak i poza nim. Pomimo, że znałem 2-3 numery, to bawiłem się doskonale na całości. Koncerty grane od serca zawsze porywają tłumy.
Ocena: 5/6

#5 Goo Goo Dolls - Niestety nie jest to zespół zbyt popularny w naszym kraju i widać to było po frekwencji. Poprzedzający artyści mieli 2-3 większą publikę. Niestety godzina koncertu też nie pomagała (2 w nocy). Natomiast sam koncert jak najbardziej na plus, chociaż początkowo większe show zrobił wykonaniem swojego utworu Robby Takac, to potem Rzeźnik również porwał tłum. Wokalnie John trzyma się trochę lepiej od naszego Jona, ale scenicznie to inna liga. "Iris" wypadło bardzo fajnie i od razu pojawiły się ciary na nogach jak tylko weszło intro. Niektóre utwory mają coś w sobie i ten jak najbardziej ma.
Ocena: 5/6

#6 Judas Preist - Nie jest to mój ulubiony odłam rocka, ale mimo wszystko chciałem zobaczyć ich na żywo. Wyszedłem pozytywnie zaskoczony i doskonale wybawiony się wśród ogromnej Woodstockowej publiczności. Jeden z najbardziej obleganych zespołów w tym roku.
Ocena: 4.5/6

#7 Ann-Marie - Wchodzi sobie na scenę zwykłą popowa gwiazdka, a robi rozpierdziel godny rockowych gwiazd. Szczerość, spontaniczność, zabawa i chwytliwe kawałki (pomimo, że nie moja bajka) porywają publikę, a to był przecież zwykły support. Niesamowite jak kawałki które lecą w radiu i z miłą chęcią człowiek przełącza potrafią na koncercie zrobić niesamowite wrażenie. "Rockabye" - wow na żywo to kapitalny kawałek. W sumie jak na popowy koncert to powinienem dać 6/6, ale nie jest mój typ więc trochę zaniżam pomimo, że się dobrze bawiłem.
Ocena: 4.5/6

#8 Guns 'N' Roses - No mam tutaj mieszane uczucia. Zobaczyć legendy i idoli z dzieciństwa to coś wspaniałego. Zobaczyć ich w takiej formie (zupełnie innej niż w latach 90tych) to jednak lekki zawód. Na plusy to fakt, że Panowie są w bardzo dobrej formie wokalnej i scenicznej (muzycy). Dali kilka wspaniałych wykonań jak np. cover "Wish You Were Here". Koncert 3,5 godzinny mimo wszystko trzeba uznać za pozytywny aspekt. Pisze mimo wszystko, bo ewidentnie trochę przynudzali i duża cześć publiki wyszła przed bisem. Niektóre rozbudowane partie nie miały uzasadnienia poza pokazaniem umiejętności poszczególnych muzyków, ale można to było pokazać w 2-3 numerach a nie w 15. No i tutaj przejdźmy do minusów. To nie jest zespół. To jest zbiór muzyków, którzy wychodzą na scenę, grają swoje i pomimo, że robią to bardzo dobrze, to brak tam jakiejkolwiek chemii. Raz mi się udało zauważyć jak Axl dotknął Slasha! Na 3,5h koncertu tyle było ich wspólnej interakcji. Czuć graniem dla kasy na kilometr. Każdy z muzyków ma chyba zagwarantowane 30 minut gdzie błyszczy tylko on a Axl jest spoiwem łączącym te indywidualności. Stąd taki długi koncert. Drugi i największy zarazem zarzut to fakt, że Axl jest bardzo słabym frontmanem w tym momencie. Absolutnie nie był w stanie nawiązać kontaktu z publiką, ba nawet nie próbował! Byłem w szoku, że nawet nie próbuje poderwać fanów do wspólnej zabawy. Był to pierwszy koncert na którym widziałem, aby publiczność na trybunach w 99% siedziała! Aż nagrałem sobie filmik z Sweet Child Of Mine, aby udokumentować, że nikt praktycznie nie stoi! Nie wierzyłem, że można siedzieć na Sweet COMine na tyłku! No, ale uważam, że 99% winy ponosi Axl, który udowodnił, że z absolutnego topu artystów jest chyba najsłabszym frontmanem jakiego widziałem (nie mówię o wokalu, bo był zaskakująco dobry). Po takich koncertach człowiek docenia pracę, energię i wysiłek jaki wkłada Jon w koncert i w to aby każdy się dobrze bawił. Między tymi Panami jest obecnie kilometrowa przepaść. Oczywiście nie tylko Jon wypada rewelacyjnie na tle Axla, ale również np. Bono czy wokalista In Flames. Koncert oceniam na plus, bo to jednak świetni muzycy, genialne utwory i kawał historii, ale ocena i tak jest zawyżona przez to, że to Gunsi. Warto było ich zobaczyć raz, ale drugi raz na nich się nie wybiorę. Ocena może troche niska, ale co do takich zespołów mam większe wymagania niż do artystów których nie słucham na codzień (typu Judasi, Ann-Marie czy Damian S).
Ocena: 4/6

Inne tegoroczne koncerty na plus (ale bez szczegółowej oceny): Cała Góra Barwinków, Alestorm, Hunter, Gojira, W.Mazolewski, PPNOU, Dreamheart, Alpha Blondy, Lao Che, Big Mountain, E.Lisowska, Volbeat, Margaret, Transexdisco, Elektryczne Gitary, RLObyczajów

Na minus: Coma - największy zawód roku. Mój chyba 5ty koncert tego niegdyś genialnego zespołu. W tym roku dane mi było zobaczyć Come a dzień później trafiłem na .. Lisowską. Jakie było moje zdziwienie, że w porównaniu z wypaloną, wygładzoną i totalnie bez jaj Comą, zespół Lisowskiej dał istny hard-rockowy show z mocnym gitarowo-perkusyjnym pierdyknięciem. Świat staje na głowie w momencie kiedy Coma gra na żywo tak popowo jak radiowe wersje Lisowskiej, a zespół lisowskiej gra na żywo tak mocno jak Coma na pierwszych swoich albumach. Coś tu poszło nie tak..

Najbliższe koncerty: Możliwe, że pójdę na McCartneya i Franka Turnera
01.Stuttgart 2006
02.Lipsk 2008
03.Drezno 2011
04.GDAŃSK 2013!!
05.WARSZAWA 2019!!

Please Wait.....Loading....
usunięty użytkownik 4858

Re: Koncerty 2018

Post autor: usunięty użytkownik 4858 »

Hej, to chyba pierwszy weekend tego lata, w którym nie ma żadnego sensownego koncertu?!? Przeoczyłem coś? :O
kikusia28
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1310
Rejestracja: 26 maja 2008, o 20:49
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Koncerty 2018

Post autor: kikusia28 »

Adrian pisze: Najbliższe koncerty: Na pewno ide na Eda Sheerana (pomyśleć, że rok temu go bardzo nie trawiłem)
Odliczam już godziny do koncertu Edka! Pamiętam, gdy pierwszy raz był w PL nawet nie wiedziałam kim on jest, a teraz proszę... taka gwiazda.
Tylko wtedy to był kameralny koncert na Torwarze, z prawdziwymi fanami (fankami), a teraz tzw masówka. Zobaczymy jak będzie.
Choć w tym przypadku obiecałam sobie, że skupię się tylko i wyłącznie na słuchaniu pięknej muzyki i wspaniałego wokalu, resztę (czyli publiczność) mam zamiar mieć głęboko w d... :)

Obejrzałam właśnie Iris GGD na Pol'And'Rock. Ależ to jest super pieśń. I zero nagrywania, tylko zabawa... Piękna sprawa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Muzyka”