Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Moderator: Mod's Team
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
To był mój pierwszy koncert. Wrażenia nie do opisania... Ale pierwsze wrażenie porażka. Kupiłam bilet na dolnych trybunach sektor d15 na dole i nic nie widziałam przez ten namiot (cały środek sceny i środkowy telebim od dołu). Myślałam, że się tam zapłaczę ale nie dałam za wygraną i przesiadłam się do d18, bo ktoś się ulotnił na pół koncertu, później trochę na schodach i zmiana na kolejne miejsce. Wytrwałam do końca! Warto było.
- Damned
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 4971
- Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
- Ulubiona płyta: These Days
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Parę oficjalnych fotek z BJ.com autorstwa aktualnego fotografa koncertowego Lou Morreale
- FraterMajor
- Patron www.bonjovi.pl
-
It's My Life
- Posty: 108
- Rejestracja: 3 września 2007, o 20:28
- Ulubiona płyta: Bootlegi pro
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
A oto moje desperackie próby załapania się na karaoke życia
2019-07-12 - Warszawa, Polska
-
- It's My Life
- Posty: 145
- Rejestracja: 2 czerwca 2013, o 16:30
- Lokalizacja: Kraków
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Aż serce rośnie gdy się na nie patrzy!!!! tylko coś im się daty pochrzaniły hehe 13 lipca? no dobra niech będzie!Damned pisze:Parę oficjalnych fotek z BJ.com autorstwa aktualnego fotografa koncertowego Lou Morreale
Ostatnio zmieniony 15 lipca 2019, o 20:34 przez LarysaBlanka, łącznie zmieniany 1 raz.
They say to really free your body, you gotta free your mind
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Fajne uczucie widzieć się na tych zdjęciachDamned pisze:Parę oficjalnych fotek z BJ.com autorstwa aktualnego fotografa koncertowego Lou Morreale
19.06.2013 – Gdańsk, Polska
12.07.2019 – Warszawa, Polska
12.07.2019 – Warszawa, Polska
- FraterMajor
- Patron www.bonjovi.pl
-
It's My Life
- Posty: 108
- Rejestracja: 3 września 2007, o 20:28
- Ulubiona płyta: Bootlegi pro
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Dziękuję. Po prawdzie to dużo samo się ułożyło. Ja tylko trochę pomogłem szczęściu99-in-the-shade pisze:FraterMajor, świetna relacja i zdjęcia! Gratuluję wytrwałości i "zdobyczy"
Właśnie nie, od razu ze schodków poszedł od sceny w lewo, w sektory GA. A na autograf jeszcze zapoluję jak będzie trzeci koncert w PolsceLarysaBlanka pisze:Bo przecież on podchodził do sektora VIP, jeżeli dobrze kojarzę. Kurcze, parę fotek strzeliłam ale już się nie dopchałyśmy. Szkoda, że Tobie nie udało się z tym autografem
Dzięki! Naprawdę tylko pomogłem szczęściu. Mogło się wszystko potoczyć tak jak w czwartek wieczór, a potoczyło się NA SZCZĘŚCIE inaczejMystery pisze:Pivek, Twoja relacja to tylko dowód na to, że można wszystko, tylko trzeba bardzo chcieć. Gratuluję determinacji i odwagi
Dużo moich przyjaciół, którym na bieżąco relacjonowałem wyjazd, pisało mi to samo. Dobrze mieć takich przyjaciółjovizna pisze:Pivek - piękny post. Cieszę się bardzo Twoim szczęściem
A ktoś w ogóle napisał, że jeszcze nie widział u mnie tak rozpromienionego pyska - jak u dziecka
Słyszałem, że i na to są sposoby tu dobry make-up, tam dobry stanik... Keep the Faith!jovizna pisze:Mimo, że bezpardonowo pozbawiles mnie jakichkolwiek złudzeń, że może ki3dys wyjdę na scenę. Kryteria bardzo zaostrzone.
2019-07-12 - Warszawa, Polska
- M.J.
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 832
- Rejestracja: 2 listopada 2012, o 21:17
- Ulubiona płyta: These Days
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Moi drodzy, chyba powoli zaczynam trzeźwieć!
...i wcale nie mam na myśli procentów, których przez te 4 dni było całkiem sporo (a raz czy dwa nawet stanowczo za dużo )
Na temat koncertu padło już wszystko i nie wymyślę nic, czego nikt by tu wcześniej nie napisał. Mogłabym skupić się na tych negatywnych aspektach (nawet mnie trochę kusi), ale w tej chwili nie widzę w tym sensu. Wolałabym skupić się na Was!
Przyznaję, że nie miałam wielkiego nastawienia i oczekiwań względem koncertu - dopiero na krótko przed nim zaczęłam odczuwać znajomą atmosferę oczekiwania i bardzo cieszyłam się na te wszystkie spotkania po latach. Nie sądziłam jednak, że przeżyję ten koncert tak mocno. Niestety ten w Gdańsku wiąże się z pewną bardzo dla mnie smutną historią i być może właśnie to sprawiło, że ten warszawski okazał się być tak bardzo osobisty. Chociaż na samym początku nic tego nie zapowiadało, po tym "rollercoasterze" emocji i przeżyć skończyłam w kompletnym amoku, rozsypce i dlatego chwilę potrwało, zanim dotarłam na Afterparty.
Znowu wracam do koncertu, a miało być o Was, aj...
Chciałam bardzo serdecznie podziękować bez wyjątku wszystkim, z którymi miałam przyjemność zamienić chociaż kilka słów - często wolałabym więcej, ale niestety nie zawsze tak się da. Tym, których miałam okazję poznać już w Gdańsku (albo w Sosnowcu) dziękuję za miłe spotkania "przypominawcze", a tym, których poznałam dopiero teraz, za świetne przyjęcie. Cieszę się, że ktoś mnie stąd w ogóle kojarzy, bo jakoś zdawało mi się, że mało się rzucam w oczy. W każdym razie kilka razy poczułam się jakbym była tu jakimś V.I.P. a nie taką sobie M.J.!
Powiem Wam, że udał nam się ten kilkudniowy "zjazd rodzinny"! Inaczej się tego nazwać nie da, bo wydarzyło się chyba wszystko to, co dzieje się na każdej szanującej się polskiej imprezie rodzinnej - śmiech, łzy, wspominki, ostre awantury i problemy z dotarciem do domu. ( )
Przez tych kilka dni pojawiło się wśród nas mnóstwo emocji, często bardzo skrajnych. Po koncercie pojawiły się też te negatywne, tak samo silne, co kompletnie nieuzasadnione.
Punktem kulminacyjnym tego bardzo długiego weekendu było wyjście Jona w koszulce stworzonej z naszych zdjęć i wyśpiewanie - bądź oddanie tego zadania fanom - piosenki stanowiącej pewnego rodzaju obietnicę. Obustronną.
Redakcja bonjovi.pl stawała na rzęsach, żeby stworzyć - nam, sobie, zespołowi - niezapomniany wieczór za pomocą takich środków, jakie mieli do dyspozycji - czyli tak naprawdę żadnych, bo z tego co wiem działali z zerowym wsparciem ze strony LiveNation. Uważam, że dokonali niemożliwego i widziało to na własne oczy 50 000 ludzi. Nagrodę wzięli sobie sami - największą i najbardziej zasłużoną, jaką tylko mogli.
Na sam koniec najmocniej dziękuję Współtowarzyszom i Współtowarzyszkom z którymi spędziłam najwięcej czasu, mówię oczywiście o fantastycznym Beforeparty, Afterparty i After-afterparty. Nie wiem ile tysięcy razy powiedziałam to już od czwartku, ale Bon Jovi muszą przyjeżdżać do nas częściej. Walić te koncerty, przynajmniej jest okazja się spotkać!
Tyle ode mnie. Ckliwie i słodko jak nigdy.
Pozdrawiam,
Mariola
PS Jedno zdanie podsumowania samego koncertu: w dzieciństwie mówili mi, że mogę zostać kimkolwiek tylko zechcę, więc postanowiłam zostać dziewczyną z klipu do 'I'll Be There For You'.
...i wcale nie mam na myśli procentów, których przez te 4 dni było całkiem sporo (a raz czy dwa nawet stanowczo za dużo )
Na temat koncertu padło już wszystko i nie wymyślę nic, czego nikt by tu wcześniej nie napisał. Mogłabym skupić się na tych negatywnych aspektach (nawet mnie trochę kusi), ale w tej chwili nie widzę w tym sensu. Wolałabym skupić się na Was!
Przyznaję, że nie miałam wielkiego nastawienia i oczekiwań względem koncertu - dopiero na krótko przed nim zaczęłam odczuwać znajomą atmosferę oczekiwania i bardzo cieszyłam się na te wszystkie spotkania po latach. Nie sądziłam jednak, że przeżyję ten koncert tak mocno. Niestety ten w Gdańsku wiąże się z pewną bardzo dla mnie smutną historią i być może właśnie to sprawiło, że ten warszawski okazał się być tak bardzo osobisty. Chociaż na samym początku nic tego nie zapowiadało, po tym "rollercoasterze" emocji i przeżyć skończyłam w kompletnym amoku, rozsypce i dlatego chwilę potrwało, zanim dotarłam na Afterparty.
Znowu wracam do koncertu, a miało być o Was, aj...
Chciałam bardzo serdecznie podziękować bez wyjątku wszystkim, z którymi miałam przyjemność zamienić chociaż kilka słów - często wolałabym więcej, ale niestety nie zawsze tak się da. Tym, których miałam okazję poznać już w Gdańsku (albo w Sosnowcu) dziękuję za miłe spotkania "przypominawcze", a tym, których poznałam dopiero teraz, za świetne przyjęcie. Cieszę się, że ktoś mnie stąd w ogóle kojarzy, bo jakoś zdawało mi się, że mało się rzucam w oczy. W każdym razie kilka razy poczułam się jakbym była tu jakimś V.I.P. a nie taką sobie M.J.!
Powiem Wam, że udał nam się ten kilkudniowy "zjazd rodzinny"! Inaczej się tego nazwać nie da, bo wydarzyło się chyba wszystko to, co dzieje się na każdej szanującej się polskiej imprezie rodzinnej - śmiech, łzy, wspominki, ostre awantury i problemy z dotarciem do domu. ( )
Przez tych kilka dni pojawiło się wśród nas mnóstwo emocji, często bardzo skrajnych. Po koncercie pojawiły się też te negatywne, tak samo silne, co kompletnie nieuzasadnione.
Punktem kulminacyjnym tego bardzo długiego weekendu było wyjście Jona w koszulce stworzonej z naszych zdjęć i wyśpiewanie - bądź oddanie tego zadania fanom - piosenki stanowiącej pewnego rodzaju obietnicę. Obustronną.
Redakcja bonjovi.pl stawała na rzęsach, żeby stworzyć - nam, sobie, zespołowi - niezapomniany wieczór za pomocą takich środków, jakie mieli do dyspozycji - czyli tak naprawdę żadnych, bo z tego co wiem działali z zerowym wsparciem ze strony LiveNation. Uważam, że dokonali niemożliwego i widziało to na własne oczy 50 000 ludzi. Nagrodę wzięli sobie sami - największą i najbardziej zasłużoną, jaką tylko mogli.
Na sam koniec najmocniej dziękuję Współtowarzyszom i Współtowarzyszkom z którymi spędziłam najwięcej czasu, mówię oczywiście o fantastycznym Beforeparty, Afterparty i After-afterparty. Nie wiem ile tysięcy razy powiedziałam to już od czwartku, ale Bon Jovi muszą przyjeżdżać do nas częściej. Walić te koncerty, przynajmniej jest okazja się spotkać!
Tyle ode mnie. Ckliwie i słodko jak nigdy.
Pozdrawiam,
Mariola
PS Jedno zdanie podsumowania samego koncertu: w dzieciństwie mówili mi, że mogę zostać kimkolwiek tylko zechcę, więc postanowiłam zostać dziewczyną z klipu do 'I'll Be There For You'.
Ostatnio zmieniony 15 lipca 2019, o 21:31 przez M.J., łącznie zmieniany 1 raz.
His momma said he was crazy - he said 'Momma, I've got to try'.
- FraterMajor
- Patron www.bonjovi.pl
-
It's My Life
- Posty: 108
- Rejestracja: 3 września 2007, o 20:28
- Ulubiona płyta: Bootlegi pro
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Ale "emjot" mi wybaczysz...?M.J. pisze:Moi drodzy, chyba powoli zaczynam trzeźwieć!
2019-07-12 - Warszawa, Polska
- M.J.
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 832
- Rejestracja: 2 listopada 2012, o 21:17
- Ulubiona płyta: These Days
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Nie przebijesz Dobka. W Gdańsku powiedział mi "Jak?! Boże, usłyszałem Andrzej..."FraterMajor pisze:Ale "emjot" mi wybaczysz...?M.J. pisze:Moi drodzy, chyba powoli zaczynam trzeźwieć!
A tak serio to wybaczam, nie Ty pierwszy, nie Ty ostatni. Rozczarował mnie trochę kolega Tomker, bo na afterze nie zadał mi standardowego pytania - "Co znaczy M.J.?"
His momma said he was crazy - he said 'Momma, I've got to try'.
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Mam tak samo. Jeszcze do dziś nie mogę się odnaleźć po tych kilku dniach emocji, koncertu BJ, Afterparty, After-afterparty, i poznaniu tylu fajnych osób, których chciałem od lat spotkać, a gdy ich spotkałem, to czułem się tak jakbym znał ich od zawsze.M.J. pisze:Moi drodzy, chyba powoli zaczynam trzeźwieć!
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Cóż mogę powiedzieć... to była MAGIA ! Myślałam, że nic nigdy nie przebije koncertu z Gdańska, a jednak się udało ! Wtedy też to napisałam, ale teraz powtórzę to z jeszcze większą siłą - tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć
Energia Jona niewiarygodna. No i ta jego charyzma to co on wyprawia z tłumem, nie tylko przecież z fanami, w głowie się nie mieści
Akcja z koszulką GENIALNA! Jak wyszedł w niej na "I'll Be There..." to się wzruszyłam, coś niesamowitego! Jon autentycznie się cieszył i tak ją dumnie prezentował
Ale ja osobiście absolutną ekstazę przeżyłam na LYHOM, kiedy Jon zszedł w to miejsce, w którym stałam po prostu KOSMOS !!!!!
Nic nie będę więcej pisać na ten temat, bo ci którzy mieli ze mną do czynienia po koncercie pewnie już mają dość tych opowieści
A na koniec dziękuję ludziom z forum, którzy przyczynili się do tego, że tak wszystko super się udało i dziękuję za szalone 4 dni w Wawie. Głosu do dzisiaj jeszcze nie odzyskałam
P.S. Już zamieściłam post, ale mi się przypomniała jeszcze jedna rzecz. Też miałam spięcie z Niemkami! Tak się wkurzyły, że w końcu na LOAP opuściły pierwszy rząd
Energia Jona niewiarygodna. No i ta jego charyzma to co on wyprawia z tłumem, nie tylko przecież z fanami, w głowie się nie mieści
Akcja z koszulką GENIALNA! Jak wyszedł w niej na "I'll Be There..." to się wzruszyłam, coś niesamowitego! Jon autentycznie się cieszył i tak ją dumnie prezentował
Ale ja osobiście absolutną ekstazę przeżyłam na LYHOM, kiedy Jon zszedł w to miejsce, w którym stałam po prostu KOSMOS !!!!!
Nic nie będę więcej pisać na ten temat, bo ci którzy mieli ze mną do czynienia po koncercie pewnie już mają dość tych opowieści
A na koniec dziękuję ludziom z forum, którzy przyczynili się do tego, że tak wszystko super się udało i dziękuję za szalone 4 dni w Wawie. Głosu do dzisiaj jeszcze nie odzyskałam
P.S. Już zamieściłam post, ale mi się przypomniała jeszcze jedna rzecz. Też miałam spięcie z Niemkami! Tak się wkurzyły, że w końcu na LOAP opuściły pierwszy rząd
- KM
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 680
- Rejestracja: 11 marca 2006, o 22:48
- Lokalizacja: Toruń
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Jeszcze do siebie nie wróciłam, ale dziś nieco odespałam, więc macie oto dzień, na który się czeka latami - moimi oczami :-D.
To miał być nasz trzeci koncert (mój i mojego męża, który jest raczej fanem moim niż BJ :-P) – i z każdym chcieliśmy być coraz bliżej. W Lipsku mieliśmy pierwszy rząd w GA, w Gdańsku – pierwszy rząd w Goldenie, a teraz miał to być pierwszy rząd w GAEE (o ile by się udało). Mąż namawiał mnie co prawda na jakiś VIP-owski, ale dwa takie przekraczały nasze możliwości finansowe, więc wybrałam szczęśliwe bycie razem w tym nieszczęsnym wcześniejszym wejściu…
Kilka miesięcy przed koncertem było mocno stresowych, bo w pracy z uwagi na terminy wprowadzono zakaz brania urlopów do połowy lipca!!! Oczywiście stanęłam na rzęsach, zarywając noce i weekendy i do 10 lipca zakończyłam wszystkie moje projekty, będąc gotową nawet na rzucenie pracy - byleby pojechać. Marzyło mi się, żeby pojechać do W-wy już dzień wcześniej i urządzić małe polowanie, skoro w tej trasie chłopaki pozwalali sobie na jakiekolwiek zwiedzanie. Niestety, dopiero 11 późnym popołudniem przywieźliśmy nasze dzieciaki do dziadków. Widziałam wtedy posty i filmiki o Okęciu, a później spod Hotelu Europejskiego i w sercu zaczęły pojawiać się poważne życiowe dylematy – o której pojechać i na której stacji wysiąść? A dodatkowo jaką koszulkę założyć, żeby Jon się mógł na niej podpisać i jak zakryć te cholerne ślady kilku miesięcy zmęczenia...
Zgłosiłam wcześniej Bodziowi swoją gotowość do pomocy przy akcji z kartkami i pisałam, że będę pewnie ok. 10 i że się zdzwonimy jakby co. Stwierdziłam też, że szczęściu zawsze trzeba trochę dopomóc, więc wybraliśmy pociąg, który przed 9.00 przyjeżdżał na Centralny. Oczywiście udaliśmy się pod Hotel Europejski, licząc, że może akurat ktoś wyjdzie na jogging czy spacer… Przed obiektem było jednak spokojnie, choć nie dało się nie zauważyć, że jakiś fan już się kręcił (płyta Crush i flamaster w ręku). I tak poznaliśmy FraterMajora :-D. Mój mąż szybko stwierdził, że przecież tak od razu nas z lobby nie wyrzucą - zasiedliśmy więc sobie wewnątrz na kanapach, czekając na rozwój wydarzeń. A było tak, jak opisał wcześniej FraterMajor – najpierw Hugh, potem Everett, potem wyproszenie z holu. Potem obok przechodził Marcin Przybysz z Top Chefa, z joggingu wracał Remigiusz Mróz, a ze spaceru po starówce niejaki Phil X (nie wiem czy znacie ;-P). A w hotelu załapałam się jeszcze na fotkę z J. Shanksem (dodatkowo później FraterMajor załatwił mi też imienną dedykację od Obiego, za co ponownie dziękuję!!! :-D ). Mam więc nadzieję, że Szef Bodzio wybaczy mi, że pod bramką nie byłam o 10, a nieco po 12… Było mi już trochę głupio, bo nie wiedziałam, czy go nie zawodzę, a z drugiej strony patrzyłam ciągle na telefon czy czasem nie dzwoni/nie pisze… Przecieki spod stadionu wskazywały też na problemy z Live Nation i kryzys akcji…
W międzyczasie pod hotelem zjawiła się znana mi ekipa – Sebastian, Adrian i Mateusz, który miał przepytywać Phila i wtedy zdecydowaliśmy z Radkiem, że jedziemy pod stadion, bo za chwilę nasze Early Entrance straci totalnie swój sens. Całe szczęście, przed bramką nr 4 było ok. 140 osób, a nie 3 tys. (jak się spodziewałam) i nawet udało nam się dzięki temu zająć miejsce na wprost sceny między 1 a 2 rzędem (zależy czy wciskałam się między dwóch panów przede mną, czy nieco odpuszczałam :-D).
A koncert z tego miejsca to przeżycie NIEZWYKŁE!!!. Emocje były tak blisko, tak uchwytne i namacalne (zwłaszcza jak zespół podchodził na koniec wybiegu). Jak zaczęło się Wanted, to zaczęłam wyjmować swoje kartki i przypominać o nich wszystkim wokół – niektórzy chcieli odpuścić, ale próbowałam podtrzymać nadzieję, że może jednak jakiś efekt to przyniesie...
Humor Jona sprawił wszystko – mimo, że ciężko było słuchać niektórych dźwięków, to był to najlepszy koncert z moich trzech. I co prawda nie tańczyłam na scenie, nie trzymałam Jona za nogi, nie zaśpiewał ze mną ITA, ale moim małym sukcesem jest buziak posłany w moją stronę na Captain Crush – w odpowiedzi na wysyłane przeze mnie hurtowo całusy <3.
A na I’ll be there rozsypałam się totalnie!!! Tak bardzo chciałam to usłyszeć – i choć wokalnie nie było perfekcyjnie, to Jon w naszej koszulce zasłużył na cały wodospad łez!!! Adrian – jeszcze raz dzięki za ten pomysł i wykonanie, który tyle z tego, co jest głęboko w nas przekazał Jonowi!!! No i Wam wszystkim za włączenie się do zbiórki i wysyłki zdjęć!!!
Koncert jak zawsze skończył się zbyt szybko – choć wcześniej już umieraliśmy z głodu i z pragnienia, to te 2 godzinki minęły jak mrugnięcie powiek. Potem szybkie szukanie „wodopoju” i „pastwiska”, które było umilone fanowskimi rozmowami o koncertach z FraterMajorem, spotkanie z przyjaciółką z W-wy (która kiedyś ofiarowała mi puszkę coca-coli Bon Jovi :-D ) i dotarcie do Portu Wisła, rozbrzmiewającego doskonale znanymi nutami. Czas jest totalnie niesprawiedliwy, ponieważ zdążyliśmy wejść, zamienić kilka zdań i już była 5 rano!!! Dzięki Wam wszystkim za te rozmowy: Artur (całodzienny wręcz towarzysz - w najfajniejszej koszulce na świecie :-D), Piotr (dzięki za przybliżenie akcji lotniczej :-D ), Adrian (a tu były kulisy pracy Redakcji :-P), Filip (jak dobrze, że podszedłeś, bo znów było fantastycznie móc z Tobą pogadać!!!), Sylwia, Michał, Frankie, Smolek, Sebastian, Grzegorz, Mariola, para z Bydgoszczy i Łukasz, z którym pożegnaliśmy stolicę (rozważaniami nt. wojny i faktów... ).
Słuchajcie, ja po prostu liczę na jakiś kolejny zlot, bo czuję olbrzymi niedosyt!!!
A dla wszystkich, którzy chcą, wrzucam linka do naszych filmów z koncertu (+ kilka zdjęć) - może ktoś siebie gdzieś znajdzie:
https://drive.google.com/open?id=1iEbzm ... uKAxEEZseV
To miał być nasz trzeci koncert (mój i mojego męża, który jest raczej fanem moim niż BJ :-P) – i z każdym chcieliśmy być coraz bliżej. W Lipsku mieliśmy pierwszy rząd w GA, w Gdańsku – pierwszy rząd w Goldenie, a teraz miał to być pierwszy rząd w GAEE (o ile by się udało). Mąż namawiał mnie co prawda na jakiś VIP-owski, ale dwa takie przekraczały nasze możliwości finansowe, więc wybrałam szczęśliwe bycie razem w tym nieszczęsnym wcześniejszym wejściu…
Kilka miesięcy przed koncertem było mocno stresowych, bo w pracy z uwagi na terminy wprowadzono zakaz brania urlopów do połowy lipca!!! Oczywiście stanęłam na rzęsach, zarywając noce i weekendy i do 10 lipca zakończyłam wszystkie moje projekty, będąc gotową nawet na rzucenie pracy - byleby pojechać. Marzyło mi się, żeby pojechać do W-wy już dzień wcześniej i urządzić małe polowanie, skoro w tej trasie chłopaki pozwalali sobie na jakiekolwiek zwiedzanie. Niestety, dopiero 11 późnym popołudniem przywieźliśmy nasze dzieciaki do dziadków. Widziałam wtedy posty i filmiki o Okęciu, a później spod Hotelu Europejskiego i w sercu zaczęły pojawiać się poważne życiowe dylematy – o której pojechać i na której stacji wysiąść? A dodatkowo jaką koszulkę założyć, żeby Jon się mógł na niej podpisać i jak zakryć te cholerne ślady kilku miesięcy zmęczenia...
Zgłosiłam wcześniej Bodziowi swoją gotowość do pomocy przy akcji z kartkami i pisałam, że będę pewnie ok. 10 i że się zdzwonimy jakby co. Stwierdziłam też, że szczęściu zawsze trzeba trochę dopomóc, więc wybraliśmy pociąg, który przed 9.00 przyjeżdżał na Centralny. Oczywiście udaliśmy się pod Hotel Europejski, licząc, że może akurat ktoś wyjdzie na jogging czy spacer… Przed obiektem było jednak spokojnie, choć nie dało się nie zauważyć, że jakiś fan już się kręcił (płyta Crush i flamaster w ręku). I tak poznaliśmy FraterMajora :-D. Mój mąż szybko stwierdził, że przecież tak od razu nas z lobby nie wyrzucą - zasiedliśmy więc sobie wewnątrz na kanapach, czekając na rozwój wydarzeń. A było tak, jak opisał wcześniej FraterMajor – najpierw Hugh, potem Everett, potem wyproszenie z holu. Potem obok przechodził Marcin Przybysz z Top Chefa, z joggingu wracał Remigiusz Mróz, a ze spaceru po starówce niejaki Phil X (nie wiem czy znacie ;-P). A w hotelu załapałam się jeszcze na fotkę z J. Shanksem (dodatkowo później FraterMajor załatwił mi też imienną dedykację od Obiego, za co ponownie dziękuję!!! :-D ). Mam więc nadzieję, że Szef Bodzio wybaczy mi, że pod bramką nie byłam o 10, a nieco po 12… Było mi już trochę głupio, bo nie wiedziałam, czy go nie zawodzę, a z drugiej strony patrzyłam ciągle na telefon czy czasem nie dzwoni/nie pisze… Przecieki spod stadionu wskazywały też na problemy z Live Nation i kryzys akcji…
W międzyczasie pod hotelem zjawiła się znana mi ekipa – Sebastian, Adrian i Mateusz, który miał przepytywać Phila i wtedy zdecydowaliśmy z Radkiem, że jedziemy pod stadion, bo za chwilę nasze Early Entrance straci totalnie swój sens. Całe szczęście, przed bramką nr 4 było ok. 140 osób, a nie 3 tys. (jak się spodziewałam) i nawet udało nam się dzięki temu zająć miejsce na wprost sceny między 1 a 2 rzędem (zależy czy wciskałam się między dwóch panów przede mną, czy nieco odpuszczałam :-D).
A koncert z tego miejsca to przeżycie NIEZWYKŁE!!!. Emocje były tak blisko, tak uchwytne i namacalne (zwłaszcza jak zespół podchodził na koniec wybiegu). Jak zaczęło się Wanted, to zaczęłam wyjmować swoje kartki i przypominać o nich wszystkim wokół – niektórzy chcieli odpuścić, ale próbowałam podtrzymać nadzieję, że może jednak jakiś efekt to przyniesie...
Humor Jona sprawił wszystko – mimo, że ciężko było słuchać niektórych dźwięków, to był to najlepszy koncert z moich trzech. I co prawda nie tańczyłam na scenie, nie trzymałam Jona za nogi, nie zaśpiewał ze mną ITA, ale moim małym sukcesem jest buziak posłany w moją stronę na Captain Crush – w odpowiedzi na wysyłane przeze mnie hurtowo całusy <3.
A na I’ll be there rozsypałam się totalnie!!! Tak bardzo chciałam to usłyszeć – i choć wokalnie nie było perfekcyjnie, to Jon w naszej koszulce zasłużył na cały wodospad łez!!! Adrian – jeszcze raz dzięki za ten pomysł i wykonanie, który tyle z tego, co jest głęboko w nas przekazał Jonowi!!! No i Wam wszystkim za włączenie się do zbiórki i wysyłki zdjęć!!!
Koncert jak zawsze skończył się zbyt szybko – choć wcześniej już umieraliśmy z głodu i z pragnienia, to te 2 godzinki minęły jak mrugnięcie powiek. Potem szybkie szukanie „wodopoju” i „pastwiska”, które było umilone fanowskimi rozmowami o koncertach z FraterMajorem, spotkanie z przyjaciółką z W-wy (która kiedyś ofiarowała mi puszkę coca-coli Bon Jovi :-D ) i dotarcie do Portu Wisła, rozbrzmiewającego doskonale znanymi nutami. Czas jest totalnie niesprawiedliwy, ponieważ zdążyliśmy wejść, zamienić kilka zdań i już była 5 rano!!! Dzięki Wam wszystkim za te rozmowy: Artur (całodzienny wręcz towarzysz - w najfajniejszej koszulce na świecie :-D), Piotr (dzięki za przybliżenie akcji lotniczej :-D ), Adrian (a tu były kulisy pracy Redakcji :-P), Filip (jak dobrze, że podszedłeś, bo znów było fantastycznie móc z Tobą pogadać!!!), Sylwia, Michał, Frankie, Smolek, Sebastian, Grzegorz, Mariola, para z Bydgoszczy i Łukasz, z którym pożegnaliśmy stolicę (rozważaniami nt. wojny i faktów... ).
Słuchajcie, ja po prostu liczę na jakiś kolejny zlot, bo czuję olbrzymi niedosyt!!!
A dla wszystkich, którzy chcą, wrzucam linka do naszych filmów z koncertu (+ kilka zdjęć) - może ktoś siebie gdzieś znajdzie:
https://drive.google.com/open?id=1iEbzm ... uKAxEEZseV
20.05.2008 - Leipzig
19.06.2013 - Gdańsk
12.07.2019 - Warszawa!!!
19.06.2013 - Gdańsk
12.07.2019 - Warszawa!!!
-
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 1310
- Rejestracja: 26 maja 2008, o 20:49
- Ulubiona płyta: These Days
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Mariola, ale dlaczego musiałyśmy tyle lat czekać na odkrycie twojego talentu wokalnego?!
Do dziś żałuję, że występ pod hotelem nie doszedł do skutku ;-)
A co do zlotu o którym pisze KM, to jest dobry pomysł. Trzeba wykorzystać, że we wszystkich są jeszcze pokoncertowe emocje.
Do dziś żałuję, że występ pod hotelem nie doszedł do skutku ;-)
A co do zlotu o którym pisze KM, to jest dobry pomysł. Trzeba wykorzystać, że we wszystkich są jeszcze pokoncertowe emocje.
- M.J.
- Gdańsk Supporter
-
Have A Nice Day
- Posty: 832
- Rejestracja: 2 listopada 2012, o 21:17
- Ulubiona płyta: These Days
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
No i wracamy do tematu zdecydowanie za dużej ilości alkoholu i dobrego towarzystwa. Nie martw się, postaram się, żeby więcej się to nie zdarzyło.kikusia28 pisze:Mariola, ale dlaczego musiałyśmy tyle lat czekać na odkrycie twojego talentu wokalnego?!
Do dziś żałuję, że występ pod hotelem nie doszedł do skutku ;-)
A co do występu to ja z kolei MAM NADZIEJĘ, że nie doszedł do skutku...
His momma said he was crazy - he said 'Momma, I've got to try'.
Re: Warszawa 2019 - wrażenia po koncercie
Dokładnie, jestem za. Im szybciej będzie kolejny zlot tym lepiej. Niedługo nowy album, więc tematów do rozmów będzie jeszcze więcej.kikusia28 pisze:A co do zlotu o którym pisze KM, to jest dobry pomysł. Trzeba wykorzystać, że we wszystkich są jeszcze pokoncertowe emocje.