Gorsze od Fahrenheita?

Dyskusje na temat albumów, ich oceny, opinie.

Moderator: Mod's Team

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
EVENo
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1584
Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
Ulubiona płyta: New Jersey
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Kontakt:

Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: EVENo »

Wiem, że temat na pierwszy rzut oka jest dziwny, bo pytam o płyty Bon Jovi gorsze od tej wydanej w 1985 roku zaraz po tym, jak odświeżyłem temat z ocenami poszczególnych albumów, a przecież tam znajduje się odpowiedź.

Mam jednak dziwną ochotę stanąć w obronie 7800FH i zobaczyć na własne oczy co i dlaczego jest Waszym zdaniem słabsze od tego krążka. Wszystko dlatego, że powszechnie uważa się go za płytę kiepską, rzadko się o niej mówi, jeszcze rzadziej głosuje w jakichś plebiscytach.

Chciałbym, aby każdy z Was napisał które płyty Bon Jovi uważa za słabsze i krótko wyjaśnił dlaczego.

Dla mnie to z całą pewnością:
  • Bon Jovi (debiut)
  • Bounce
  • Lost Highway
  • What About Now
Debiut, bo choć brzmi bardzo podobnie, to jest po prostu słabszy. Piosenki jak gdyby mają w sobie mniej treści i nie mam ochoty do nich wracać tak bardzo, jak do tych z Fahrenheita.
Bounce i LH, bo pomimo kilku dobrych utworów są zapchane kiepskim materiałem, przez co od wielu już lat w ogóle do tych płyt nie wracam (!).
A w WAN to nawet okładka mi się mniej podoba. Serio.

W porywach mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że słabsze od 7800DF są nawet House, The CIrcle oraz Crush. Dość powiedzieć, że w Trójkowym Topie BJ zmieniłem swój głos w stosunku do tutejszego i na piątym miejscu za HANDa wylądował właśnie Fahrenheit. Coś sprawia, że mam ochotę stawać w obronie tej płyty, po prostu ją lubię. Trudno mi ją jednak oceniać na tle pozostałych. Jest trochę jak Cyrkiel: spójna, choć bez fajerwerków. Wracam do niej dosyć często i zawsze miło spędzam przy niej czas. I niemal zawsze jest to dla mnie małe zaskoczenie, bo gdybym miał z pamięci przypomnieć sobie te piosenki, to nie brzmią tak dobrze. Mimo to, gdy zaczynają się odtwarzać, mam ochotę śpiewać, tupać nóżką itp. itd. W przypadku Crusha na przykład mam odwrotnie - wspomnienia podpowiadają, że dany utwór jest spoko, a gdy go słucham to tak jakoś bez emocji.

Na którym miejscu Waszych rankingów znajduje się 7800° Fahrenheit i co z nim przegrywa? Jak często słuchacie tej płyty i co wtedy czujecie? Czu debiutancki album był od niego lepszy, gorszy, tak samo dobry, czy tak samo słaby? Czy Shanksowe potworki są lepsze od tej płyty?
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
REHABILEJKO

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: REHABILEJKO »

Słabsze od Fahrenheita... Zależy od tego czego szukasz.
Debiut od swojego następcy słabszy nie jest - jest odrobinę lepszy, brudniejszy, cięższy. "Slippery..." to bonjoviowe opus magnum z trzema z pięciu najwiekszych hitów tego zespołu na pokładzie więc słabszy być po prostu nie może... "New Jersey" mimo, że koniec końców to taka trochę rockowa dyskoteka również załapuje się do zespołowego TOP3... "KTF" mimo, że nierówny jest jednak zdecydowanie dojrzalszy kompozycyjnie i nieco mniej infantylny... "These Days" to również - pomimo słabszych momentów i rozwleczenia - mocny punkt dla fanów.

"Crush" - chyba najrówniejszy krążek jaki ten zespół wydał jak dla mnie jest jedną z 3 najlepszych płyt w karierze Bon Jovi ;) (najlepszą jest składak z przebojami z 1994), "Bounce" ma piekielnie mocny początek... Trzy pierwsze kawałki to rockowe killery, a album siada dopiero w okolicach "Right Siede Of Wrong".
"Have A Nice Day" to też całkiem dobry krążek, chociaż słabszy niż wszystko do 2002 roku. To już taki amerykański gitarowy popik pełną gębą zaczął się robić tutaj.
"Lost Highway" mieści się w moim bonjoviowym TOP6 więc nie będę obiektywny. Ekstremalnie proste i dobre piosenki. Tyle...

Gorsza od 7800F jest natomiast jak ktoś niedawno łądnie to ujął "Trylogia Upadku" z "What About Now" na czele...
Najpierw słabiutki post-HANDowy plastikowy "rock" z "The Circle", potem wspomniany "WAN" i finalnie najnowsze "dzieło" dla wybranych ;) "Płonących Mostów" nie wliczam bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie traktuje tego materiału poważnie.
Awatar użytkownika
prezes1
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 3514
Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
Ulubiona płyta: These Days i NJ
Lokalizacja: Lublin

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: prezes1 »

Połowę Fahrenheita lubię. Problemem jest produkcja i słabe piosenki.
Debiut był świeży i surowy. Produkcja była 'brudniejsza'. Ale oczywiście nie było to nic odkrywczego bo wiele kapel tak wtedy grało(np. Ratt).
Nie można się do niczego przyczepić w 'In & Out Of Love'. Ale reszta...
Wystarczy sobie wyobrazić jakie to byłyby piosenki gdyby lifting im zrobił Desmond Child a wyprodukował Fairbairn. Hardest Part, Price of Love, Silent Night, Tokyo Road, Only Lonely.
O pozostałych piosenkach nie ma co mówić bo im już nic by nie pomogło. ;)
Ale z tamtymi to byłaby szansa na wcześniejszy sukces.
Fahrenheit jest w tej chwili przedostatni w liczbie sprzedanych egzemplarzy(a był ostatni przez lata). Co nie znaczy że najgorszy. :)
Jon, wytwórnia etc dwoją się i troją aby Fahrenheit powrócił na koniec. ;)
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
Awatar użytkownika
Damned
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 4971
Rejestracja: 7 listopada 2012, o 03:16
Ulubiona płyta: These Days
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: Damned »

Lubię Fahrenheita muzycznie, za surowe, nieprzeprodukowane brzmienie. Każdy utwór z tej płyty przyjąłbym z otwartymi ramionami podczas koncertu.
Powodem dla którego rzadko wracam do całego albumu są wokale. Zdecydowanie wolę słuchać JBJ (oraz chórzystów) w wersji 30+ ;)
Awatar użytkownika
EVENo
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 1584
Rejestracja: 9 października 2016, o 11:51
Ulubiona płyta: New Jersey
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
Kontakt:

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: EVENo »

Damned pisze:Lubię Fahrenheita muzycznie, za surowe, nieprzeprodukowane brzmienie. Każdy utwór z tej płyty przyjąłbym z otwartymi ramionami podczas koncertu.
Powodem dla którego rzadko wracam do całego albumu są wokale. Zdecydowanie wolę słuchać JBJ (oraz chórzystów) w wersji 30+ ;)
No, i taka opinia mi się podoba :D Faktycznie, album wydaje się być dosyć surowy (przynajmniej na tle SWW i NJ) i nienastawiony na przebojowość, a mimo to piosenki są fajne. Do wokalu przyczepić się nie mogę, bo pasuje do tamtego klimatu. Co jak co, ale KTF jest zbyt dobre by miało średni wokal i vice versa - 7800DF jest zbyt średnie, by miało dobry wokal ;)

No i skoro już o koncertach mowa, taki repertuar chyba nie sprawiałby problemu Siwemu, więc może jednak warto by było W KOŃCU do niego wrócić? :D Odpowiednie przygotowanie tych utworów mogłoby sprawić, że połowa zgromadzonej publiczności myślałaby, że to jakaś nowa piosenka :lol:
Telewizja kłamie, a Radio Epsilon
Awatar użytkownika
prezes1
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 3514
Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
Ulubiona płyta: These Days i NJ
Lokalizacja: Lublin

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: prezes1 »

Hehe, może Fahrenheit będzie miał drugą młodość? ;)
Produkcja nie jest 'przeprodukowana' bo tu prawie brak produkcji. Parę pomysłów Quinna na krzyż i tyle. W tamtych czasach takich płyt i tak grających kapel były setki wokół, jakieś klawiszki, jakieś efekciki. Słaby wokal to też wina produkcji. Album mógł być wielki. No ale przynajmniej teraz wraca do łask jak widzę. ;)
Jednego jestem pewien - Jon 'za Chiny' nie zagra już z niego nigdy nic... :)
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
Awatar użytkownika
tribe94
Keep The Faith
Keep The Faith
Posty: 338
Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 17:40
Ulubiona płyta: Keep The Faith
Lokalizacja: Milicz

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: tribe94 »

prezes1 pisze:Jednego jestem pewien - Jon 'za Chiny' nie zagra już z niego nigdy nic... :)
Wielka szkoda, jeśli okaże się to prawdą. Może dla większości to nuda w porównaniu do przebojowych hitów, ale dla prawdziwych fanów byłby to nie lada rarytas.
Weźmy chociażby Only Lonely z 2010 roku, które wyszło nadspodziewanie dobrze i mimo, że nie jest to moim zdaniem najlepsza piosenka z 7800° Fahrenheit to właśnie dzięki temu nagraniu chętnie do niej wracam.
Nawet po chłopakach widać, że dobrze się przy tym bawili.

[BBvideo 560,340]https://youtu.be/2pAeuVa-G2Q[/BBvideo]

W ogóle na tej trasie Jon wziął się za odgrzebywanie starych kawałków (Chyba to była nawet jakaś inicjatywa ze strony fanów? Ale nie jestem pewien, pewnie kiedyś do tego dojdziemy w temacie obchodów 30-lecia Bon Jovi :D ) i nie wierzę, że nie sprawiało mu to radości. Szczególnie koncert w Honolulu obfitował w trzy perełki: Roulette, Shot Through The Heart z debiutu i Tokyo Road z Fahrenheita właśnie. Ponadto podczas tej trasy grali jeszcze bodajże Get Ready, Let It Rock i bardzo możliwe, że jeszcze coś, ale nie pamiętam na ten moment.
Mogliby chociaż jeden taki utwór nie grany od dawna wpleść raz na kilka koncertów, ale wiemy jak to w większości się kończy...
"Everybody's got their cross to bear these days..."
Awatar użytkownika
ROCKSTAR
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 998
Rejestracja: 10 kwietnia 2005, o 14:19
Ulubiona płyta: NJ KTF TD
Lokalizacja: Wałbrzych / Kair
Kontakt:

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: ROCKSTAR »

Jedna z moich ulubionych plut BJ.. Klasyczny AOR, z masa klawiszy i naprawde dobrymi piosenkami na pokladzie. Cholera- lubie ten album od poczatku do konca !!

Uwielbiam solo w "Price of Love", refreny w "Only Lonely", mocarne riffy w Secret Dreams czy King Of The Mountain ( znow solo ). To byl moj trzeci w kolejce, odkryty album BJ na przelomie lat 1988/89, zaraz po NJ i SWWW. Cenie ten album wyzej, niz debiut. Co ja pisze !! Ja cenie ten album bardziej niz The Circle, Wan czy House a moze nawet i Hand...a w porywach moze nawet bardziej niz Bounce w sumie... Yyy- raczej na pewno :) Muzycznie- moja bajka tamtych lat.
Moze faktycznie plyta niezbyt dobrze wyprodukowana ( chociaz producent, Lance Quinn juz wtedy mial dosc pokazne CV, z takimi nazwiskami na pokladzie ja Lita Ford czy Talking Heads ). Anyway- muzycznie swietna plyta dla mnie, ktora slucham i cenie do dzis :)
Awatar użytkownika
prezes1
Gdańsk Supporter
Gdańsk Supporter
Have A Nice Day
Have A Nice Day
Posty: 3514
Rejestracja: 4 maja 2010, o 21:48
Ulubiona płyta: These Days i NJ
Lokalizacja: Lublin

Re: Gorsze od Fahrenheita?

Post autor: prezes1 »

tribe94 pisze:Wielka szkoda, jeśli okaże się to prawdą. Może dla większości to nuda w porównaniu do przebojowych hitów, ale dla prawdziwych fanów byłby to nie lada rarytas.
Weźmy chociażby Only Lonely z 2010 roku, które wyszło nadspodziewanie dobrze i mimo, że nie jest to moim zdaniem najlepsza piosenka z 7800° Fahrenheit to właśnie dzięki temu nagraniu chętnie do niej wracam..
No mam nadzieję że się mylę. Przecież może nie za Chiny ale za Japonię takie Tokyo Road jest wciąż realne! ;)
Ale patrząc obiektywnie co się dzieje to czarno to widzę. Oni nawet nie grają najnowszych dobrych piosenek aby promować This House. Zestaw the best i do domu.
A oglądał ktoś 'Light of Day' z Michaelem J.Foxem i Joan Jett? Stary film ale fajny i z dobrą ścieżką muzyczną. 'Only Lonely' było użyte w filmie! :)
"Opinions are like assholes...Everybody has one!"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Albumy i Wydawnictwa”