Widzisz,
Tom, zabawne bo... nie słucham Ugly Kid Joe. Znam chyba tylko
"Something..." czyli... bez rewelacji
Puddle Of Mudd to jedni z tych wykonawców, którzy stanowią moje "echo historii". Dobre 12 lat wstecz wręcz nie mogłem się oderwać od albumu
"Come Clean". Być może tak brzmiała by w 2001 roku Nirvana, gdyby Cobain żył. Podobieństwa takich kawałków jak
"Rape Me" czy
"She Fuckin' Hates Me" nasuwają się same, a w
"Nobody Told Me" Scantlin mocno pojechał Kurtem...
Dziś Puddle of Mudd traktuję z przymrużeniem oka aczkolwiek... wstydzić chłopaki nie mieli się czego. Proste, rockowe granie oparte na sprawdzonych patentach. Troszkę Alice In Chains, szczypta Stone Temple Pilots, nieco Nirvany i Pearl Jam. Co do samego
"Come Clean"... Cóż, dziwne ale po tych 10-ciu latach z okładem brzmi naprawdę świetnie. Miła podróż wstecz