Agata BJ pisze:Stare, znane powiedzenie mówi, że wina zawsze leży po obu stronachEVENo pisze:Słuszne uwagi Kondzik. I to kolejna smutna rzecz, przynajmniej dla mnie. Takie akcje, jak Richie spóźniający się na dywan mówią same za siebie. Dla nas, odbiorców, to rewelacyjne, kto jak nie Sambora mógł zrobić coś takiego i jeszcze wywołać taką reakcję u Jona. I to jest naturalne, to jest luźne, to jest fajne. Niestety jednak Jon jest sztywniakiem i faktycznie chyba tego nie chce. On chce robić ten zespół na sztywno. Z drugiej strony, problemy Rycha z alkoholem były mocno niewygodne.Z pewnością żaden z nich nie jest całkowicie bez winy. Jeden nie zjawił się na koncercie bez zapowiedzi, drugi wydaje się nie pozostawiać po tym fakcie otwartych drzwi na powrót.
Ale tak po prawdzie - to są tylko osądy moje, Twoje, innego fana.. Możemy sobie snuć domysły jak było naprawdę i jak jest teraz, co jest między nimi i czy są jakiekolwiek szanse na powrót do korzeni. Wszystko składamy sobie sami do całości widząc kilkosekundowy klip z czerwonego dywanu, z 4 minut wywiadu czy z paru zdjęć. Moim zdaniem to za mało by wiedzieć co jest tak naprawdę grane na linii Jon - Richie.
TO. TO są dla mnie najważniejsze zdania, jakie od wczoraj przeczytałam. Możemy sobie wymyślać historie, że Jon zły a Richie jeszcze gorszy. Prawdę znają tylko oni. A jeśli powyższe słowa faktycznie padły to śmiem twierdzić, że braterska więź nigdy między nimi nie wygasła. To nie znaczy, że muszą dalej razem grać w jednym zespole.Smolek pisze:Fragment nowego wywiadu Richiego:
"What was the first conversation you had with Jon after the years apart?
He came up and kissed me; I kissed him back. He said, "I love you"; I said, "I love you, too, man. Let's get it on."
Zgadzam się.
Nie wiem jak kto jest ale próbuję sobie wyobrazić. Znasz kogoś 30 lat, wiesz jaki jest, jakie ma wady, jakie uzależnienia i mimo że postanawiasz się rozstać muzycznie nie znaczy że się nie lubią. Jon wg mnie miał dość nawalonego Richiego, który daje zły wizerunek i mało profesjonalne podejście.
To źle jeśli Richie np przy przemowie (trzęsły mu się reką wg mnie, może z nerwów, może nie) był pod wpływem. Ale tak samo Jon dla mnie to sztywniak i pipka, który chciałby żeby to był zespół grzecznych ludzi, bez kszty szaleństwa którego on nie zaplanował przed koncertem w swojej głowie. Jon utrzymał ten zespół tak wiele lat, dlatego że to ogarniał ale przez to też zabił resztkę RnR w tym zespole. Coś za coś.
A różnicę widać a przede wszystkim słychać live. Z Samborą jest to BJ które pokochaliśmy, bez niestety traci wiele.
Ja osobiście na koncert BJ w obecnym składzie bym nie poszedł, a z Richiem nawet pijanym i Jonem z obecnym głosem owszem.
Wiecie dlaczego?
Bo to ROCK AND ROLL a nie pop band.
BJ BJ BJ BJ

